Strony

niedziela, 24 sierpnia 2014

Tydzień czwarty

Dzień #22
Chciałam tego dnia wybrać się z dzieciakami na jakąś wycieczkę po okolicy, ale nie znałam pobliskich atrakcji;) Z pomocą przyszło mi przypadkowe spotkanie poprzedniego wieczoru z Martą. Opowiadała mi o swojej wycieczce z inną au pair i ich dzieciakami w pobliskie góry - Costas Mallas. Uznałam to za świetny pomysł, i po opowieściach Marty naprawdę chciałam je zobaczyć. Także po śniadaniu, i kłótni dzieci czy idziemy pieszo, czy rowerem, wyruszyliśmy. L. na rowerze, a ja i F. pieszo :)



Po południu odwiedziła na kuzynka hostki z 5miesięczną córeczką. Miałam juz okazje je poznać na rodzinnej kolacji. Mała jest przecudownym dzieckiem! W ogóle nie płacze;) A wieczorem znów spotkałam Martę na placu zabaw przed domem.

Dzień #23
Dzisiejszą aktywność wymyślał chłopiec, więc jak zwykle to samo - idziemy nad rzekę szukać węży, żab i innych takich... Masakra. Ale wyczaiłam sobie miły kamień w tym miejscu, nad samą wodą, więc dzieciaki robią co chcą, a ja się po prostu opalam ;) Tym razem poszedł z nami kolega L., więc było spokojniej. Ale oczywiście nie obyło się bez zgrzytów! Pokłóciły się i dzieci między sobą, i ja też miałam pierwsze poważne spięcie z F., że miałam ochotę spakować walizkę i wyjść z domu. To tak jak PirateKaro pisała o tym, że jej dziewczynka jest dwulicowa, to coś i moja z tego miała. Denerwują mnie takie sytuacje, gdy mamy dobry kontakt, nie mówi mi, że coś jest nie tak, tylko leci na skargę do hostki, i ta potem do mnie. Nie cierpię takich sytuacji.
Drugą część dnia spędziłam na basenie z hostką. Tym razem było tam wielu sąsiadów, i ich gości. Między innymi była cudna 5letnia dziewczynka, która bombardowała mnie angielskim;) Tak szybko, i tak świetnie mówiła, że byłam w szoku. Zaraz sie wszystko wyjaśniło, kiedy przyszła jej mama. Otóż mama jest Szkotką, ale od kilku lat mieszka w okolicy. A mała jest dwujęzyczna, bo z mamą rozmawia po angielsku, a z tatą po katalońsku. Niesamowite, jak można sobie tak zmieniać języki! Zawsze chciałam tak mieć! No ale cóż, mam oboje rodziców Polaków;) To 5letnie dziecko opowiadało jak najęte, przeróżne historie o dinozaurach. Jedno zdanie do mnie po ang, i następne do mojego hosta po katalońsku;) Niesamowite;)

Dzień #24
Po śniadaniu poszliśmy z dzieciakami na tą halę, gdzie już wcześniej jeździliśmy na rolkach. Tym razem pojechaliśmy rowerami, i zabraliśmy rakiety do tenisa, by sobie tam pograć. Znów przyłączył się do nas kolega L. Nie wiem, jak to się dzieje, że wszyscy jego koledzy są mega grzeczni, a on jeden jakby urwał się z choinki. Mniejsza o to :) Na miejscu spotkaliśmy 2 inne dziewczyny, znajome F., które razem z nią trenują jazdę na wrotkach. Urządziliśmy sobie więc mały tenisowy turniej, i 2 godziny szybko nam zleciały! W tzw. międzyczasie dojrzeliśmy Martę i Kamilę (polskie au pairki), które szły ze swoimi dzieciakami na wycieczkę:)
Hości później dziś wracali do domu, więc sami musieliśmy przygotować sobie obiad, także makaron z torebki był:P Ja chciałam sama zrobić, po swojemu, ale skoro oni chcieli taki, no to dobra, niech będzie :P
A wieczorem szłam do Marty na spotkanie au pair! Marta 2 dni później wracała do Polski, a Kamila też tego dnia kończyła program. Swoją drogą, od tego czas, aż do połowy września jest w autostopowej podróży po Hiszpanii:) Co jakiś czas dostaję maila od niej z newsami, gdzie, co i jak :) Marty hości tego dnia gdzieś wyjeżdżali, więc dziewczyny uznały, że to dobry pomysł, by się spotkać w końcu, spędzić razem trochę czasu, i jakby nie patrzeć pożegnać. Zaprosiły też inną aupair z miasteczka, Niemkę. Byłysmy uprzejme, jak to my Polacy (czy Słowianie;p) i rozmawiałyśmy cały czas po angielsku. Dziwnie sie z tym czułam, wiedząc, że dziewczyny są Polkami przecież!:) Ale było bardzo miło! Pizza, sałatka, i mega pyszne lody! A do tego, hostka Marty specjalnie dla nas kupiła sangrię. Jak miło :) Potem obejrzałyśmy film "Czekolada". Żeby było śmieszniej po hiszpańsku z angielskimi napisami :) No i tyle je widziałam! Z Niemką miałam się potem jeszcze spotkać, ale w końcu nam nie wyszło :(

Dzień #25
Weeekend! więc czas na wycieczkę! :) Tym razem ruszyliśmy w kierunku Barcelony. Jednak najpierw pojechaliśmy do Sitges. Śliczne miasteczko, słynące z tego, że mieszka tam wielu gejów:P Nie przywykłam do tego, że co druga para na ulicy to facet z facetem, tym bardziej trzymający sie za rękę, więc czułam sie trochę jak na innej planecie;p Zwłaszcza kiedy zobaczyłam chłopaka mniej więcej w moim wieku idącego za rękę z około 75letnim panem... Ale nie myślcie sobie, ja jestem bardzo tolerancyjna;p Dwa razy mijaliśmy plażę nudystów, więc możecie sobie już wyobrazić, że było na niej tylko kilka kobiet;p Ja bym przeszła i poszła dalej. Ale moi hości nie :P haha Zatrzymali się, popatrzyli, porozmawiali, pośmieli, wymienili uwagi :P Oczywiście z dzieciakami;) Host stwierdził, że kiedyś chciałby pójśc na taką plażę;P Ale hostka powiedziała mi, ze on tak chyba mówi tylko dlatego, zeby ją zdenerwować;p hehe
Potem pojechaliśmy na plażę, i na koniec udaliśmy się do Barcelony. Ja już byłam 2 razy w Barcelonie wcześniej, dlatego oni stwierdzili, ze już wszystko widziałam, i nie wiedzieli gdzie powinniśmy jechać i co jeszcze zobaczyć. No szkoda, bo jak dla mnie tych głównych atrakcji nigdy za wiele! ;) Ale ja miałam tylko jedno życzenie: żeby zobaczyć pokaz magicznych fontann. Najpierw udaliśmy się do starszej dzielnicy Barcelony - Barceloneta. Moja host family zabrała wrotki, żeby jeździć po mieście, ale niestety pogoda nam nie sprzyjała, bo było pochmurno i trochę padało. Także po prostu sobie pospacerowaliśmy. Potem poszliśmy do portu i na La Rambla. Szybkie jedzenie w Macu, zakup kilku upominków i lecimy na fontanny! Patrząc na zegarek czułam, że nie zdążymy. Tym bardziej, że oni nie chcieli iść od razu na fontanny, które były przecież niedaleko, tylko do samochodu. A on był zaparkowany w innej okolicy zupełnie! Tak więc biegiem, dosłownie! Wszyscy ludzie sie patrzyli na nas jak na dziwaków, że biegniemy, ale co tam :D Czułam się w tym momencie taka szczęśliwa, czyste szaleństwo :) Ale zanim dobiegliśmy, ruszyliśmy i dojechaliśmy na miejsce, udało mi się tylko zobaczyć ostatnie "tchnienie" fontann :( I zaraz światła zgasły, i koniec pokazu :( Możecie sobie wyobrazić, jaka byłam rozczarowana. Spektakl odbywał sie przez 2,5 godziny, i była to jedyna rzecz, którą chciałam zobaczyc w Barcelonie, i jeszcze tego nie ogarnęliśmy! Ahhh... Coś mam pecha z tymi fontannami, bo 8 lat temu, gdy byłam w tym miejscu, padły mi baterie od aparatu,a  zapasowe zgubiłam. A tak chciałam nagrać ten pokaz! No nic, znak, że mam tu jeszcze wrócić! :)



Dzień #26
Aż byłam zdziwiona, ale tego dnia po prostu siedzieliśmy w domu i nic nie robiliśmy. Spędziliśmy pół dnia na basenie, i po prostu nicnierobieniu. Kiedy opalałam sie razem z hostką, host poszedł niby do kuchni przygotować obiad, a za chwilę wrócił z drinkami dla nas, i przyniósł do tego oliwki i ser :) miła niespodzianka z jego strony :) Wieczorem jednak coś się zadziało! :) Pojechaliśmy do pobliskiego miasteczka: Tona. Odbywały się dni tego miasta właśnie, więc przygotowano wiele atrakcji. Widzieliśmy cudowne fajerwerki, naprawdę jedne z najpiękniejszych jakie widziałam! Chyba nawet te sylwestrowe w Warszawie były słabsze;) Słuchaliśmy gry na bębnach i oglądaliśmy tradycyjny, kataloński taniec diabłów, typowy dla takich uroczystości. Potem poszliśmy do wesołego miasteczka. Dzieciaki, hostka i ja, poszliśmy na jedną z atrakcji. Był to rodzaj karuzeli, mającej ramiona, które się podnosiły i opuszczały, w różnym tempie, i czasem do przodu, czasem do tyłu;) Nie wiem, jak Wam to wytłumaczyć:) Ja byłam pierwszy raz na czymś takim, i ostatnio przejeżdżałam koło wesołego miasteczka w Warszawie, to takiej atrakcji się tam nie dopatrzyłam. W każdym razie było bardzo szybko i bardzo głośno :D Siedziałam na takim jednym ramieniu razem z hostką, i podczas jazdy ona tak piszczała! :D haha to było mega przeżycie, a moja hostka naprawdę lepsza już by nie mogła być:)
Host nie był taki odważny, więc stał na dole i robił nam zdjęcia. Także chociaż niewyraźna, to jakaś tam fotka jest :)


Potem mieliśmy już wracać do domu, ale po drodze trafiliśmy na koncert dość popularnej grupy składającej się z kilkunastu młodych dziewczyn i chłopaków. Naprawdę pięknie śpiewali! Później wjechaliśmy samochodem na wzgórze wzoszące się nad miasteczkiem. Na samym szczycie znajdował się kościół i ruiny zamku. Wjechaliśmy jak daleko sie dało,a  potem spacerek, a było już po północy! :) Ze szczytu mieliśmy piekny widok na całe miasteczko. Schodząc już do samochodu, mieliśmy niezłą zabawę z naszymi cieniami, bo host szedł z tyłu i świecił latarką :) I znów kiedy ja myślałam, że już naprawdę jedziemy do domy, trafiliśmy jeszcze na pokaz magika-komika :) Także było zabawnie, a dzień mimo, że tak się nie zapowiadał, był naprawdę miły i fajny! :)



Dzień #27
Tego dnia hostka zaczęła swój ponad miesięczny urlop. Takim to dobrze;) Rano poszlismy na spacer na pobliskie wzgórze, a że było bardzo gorąco, to potem wszyscy z chęcią wskoczyliśmy do basenu :D wieczorem dokończylismy oglądać wspólnie Avatara w wersji hiszpańsko-angielskiej :) i właściwie to tyle pamiętam z tego dnia;)

Dzień #28
5 sierpnia, tego dnia wyrusza Warszawska Akademicka Pielgrzymka Metropolitarna... Bardzo chciałam iść, ale ostatecznie nie mogłam :( Na znak mojej solidarności, z moją zeszłoroczną grupą, cały dzień się dobijałam chodząc w grupowej, zielonej koszulce :D cała ja :P

Rano pojechałam z hostką i dziewczynką do miasta, gdzie umówiłyśmy się z kuzynka hostki i jej 5miesięczną przesłodką córeczką :) Odwiedziłyśmy targ i spacerowałyśmy po mieście. Kupiłyśmy gumki do robienia bransoletek, i potem moja F. mnie uczyła :) Ja zrobiłam bransoletkę dla niej, a ona dla mnie. Od początku chciała, zebyśmy kupiły sobie bransoletki przyjaźni, ale myślę, że te, zrobione własnoręcznie, to jeszcze lepszy pomysł :) 
A po południu pojechaliśmy zawieźć chłopca do kolegi. Mieliśmy jechać potem pochodzić po Olot, ale że rodzice się zagadali i było już późno, to po prostu zabrakło na to czasu. Ale w zamian za to pojechaliśmy do innego miasteczka, potem wjechaliśmy na jedną z gór, a w drodze powrotnej zobaczyliśmy jeszcze 2 inne miasteczka;) 






Dzień #29
Wcześniej cieszyłyśmy się, że L. został u kolegi, i to będzie typowo babski dzień, więc zaplanowałyśmy już sobie fajną wycieczkę. Jednak los pokrzyżował plany, bo F. obudziła się z płaczem i bólem brzucha. Myślałysmy z hostką, że po prostu przesadza, jak to czasem dzieci mają. Ale dziwne, że nie chciała wziąć tabletki przeciwbólowej, a chciała odwiedzić lekarza, czego raczej nie lubi, jak każdy. Pojechałyśmy więc do lekarza, okazało się, że to jakiś wirus. Przez cały dzień wymiotowała, i bardzo źle się czuła, więc automatycznie nic z naszych planów nie wyszło:/ Potem okazało się, że ten wirus dopadł w ostatnim czasie wiele osób, i nawet niemieckiej au apair nie ominął! Zaczęłam się modlić, zeby tylko mi się to nie przytrafiło, przed samym powrotem do domu.
A wieczorem hości przyrządzili mi specjalnie typowo hiszpańską kolację: omlety z cukinią;)

Dzień #30
Mój ostatni dzień z hiszpańską host family. Po południu już miałam samolot do Polski. Przez wczorajszą sytuację nie pojechałyśmy na churros, więc zanim zeszłam rano na dół, hostka pojechała do miasta, na motorze,  po churros na śniadanie specjalnie dla mnie! <3 wyobrażacie to sobie?? potem specjalnie przygotowała dla nas czekoladę, i w końcu moje ostatnie śniadanie było typowo hiszpańskie;)
Potem hostka z chłopcem wybrali się na bieganie, a ja chciałam im przygotować na pożegnanie ciasto. Upiekłam więc tartę z brzoskwiniami. Potem szybko obiad, i w drogę do Barcelony na lotnisko. Przed wyjściem z domu jeszcze, F. usiadła przy pianinie i razem z hostką mi zaśpiewały "Someone like you" Adele... To było piękne i wzruszające! I nie powiem, że pożegnanie było łatwe, bo bez łez się nie obyło! Najciężej było mi się rozstać z hostką, bo jest naprawde cudowną osobą, i naprawdę ją pokochałam! Z resztą, jak tu nie kochać kogoś, kto Ci mówi: Pamiętaj, że zawsze będziesz moją starszą córką! <3

 Tym razem chociaż miałam miejsce przy oknie, więc kilka zdjęć sie udało zrobić :)

 Ostatni widok na hiszpański ląd:

 I już Warszawa! W końcu! <3

I tak po krótce, dzień po dniu wyglądał mój hiszpański miesiąc. Postaram sie wkrótce skrobnąć podsumowanie tej przygody oraz coś o tym, co mnie zdecydowanie zaskoczyło i zdziwiło, no i oczywiście nie może zabraknąć posta o jedzeniu! :D

Do następnego! :*

2 komentarze:

  1. powiem Ci, że całkiem dobrze mi się czytało tego posta! i nie powiem abym nie była zdziwiona, gdy zobaczyłam fragment o 'PirateKaro' :))) co do rozmawianiu z Polakami po angielsku bo ktoś innej narodowości jest w gronie to chyba nigdy nie przestanie mnie to śmieszyć :D pamiętam te magiczne fontanny w Barcelonie - znajomi podczas 2tygodniowego autostopowania po Hiszpanii (zanim zaczęłam program w Madrycie) koniecznie chcieli te fontanny zobaczyć. No to idziemy, ja sobie już przygotowałam miejsce do spania na murku bo myślałam że wynudzę się jak nigdy, a tu nagle budzą mnie z tego snu że co ja robię skoro to takie cudo i że dlaczego nie oglądam?! Haha i trzeba przyznać że aż zdziwiona byłam, jak to jest dobrze przygotowane i jakie ciekawe przedstawienie potrafią przygotować używając wody i świateł ;-))) akcja z pożegnaniem mega mi się podobała i te słowa hostki, możesz być z siebie dumna! odwaliłaś dobrą robotę skoro tak Cię żegnają, jak i trafiłaś na tę odpowiednią rodzinę. z tego co opisujesz dzień po dniu to faktycznie działo się meeeega dużo, ja swoje dnie mogłabym głównie opisać jako pobudka-śniadanie-zadanie domowe-basen-lunch-sjesta-basen-powrót hostki-dinner. Ale nigdy przenigdy nie mogłabym narzekać, bo w Hiszpanii doświadczyłam tak wielu wspaniałych rzeczy, co prawda nie tyle z rodzina co z przyjaciółmi, że naprawdę wow! Tak więc high five, hiszpańska przygoda z au pair - checked! :)) Powodzenia w Polsce, mnie po powrocie tak wszystko cieszyło że aż sama się sobie dziwiłam, korzystaj i nadrabiaj zaległości, pozdrowionka z Islandii, właśnie zaraz będę szykować jakiś wpis!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, jakie widoki, zazdroszczę :) ale chyba wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej ? :)

    Ojej, dziękuję, bardzo miło mi się zrobiło! :D xoxo

    OdpowiedzUsuń