Strony

wtorek, 17 marca 2015

Połowa!



W zeszłym tygodniu minęło 6 miesięcy od kiedy weszłam na pokład Dreamlinera w kierunku Nowego Jorku. 6 miesięcy, na które tak bardzo czekałam :) Czemu? Bo zbiega się to z końcem zimy, i lżej człowiekowi, jak wie, że już 'z górki' :) Czas dalej szybko leci, a wiem, że teraz będzie jeszcze szybciej! Bardzo, bardzo się cieszę, że wiosna zawitała w końcu i do Chicago (wreszcie mogę małą zabierać na spacery!), a styczeń i luty już za nami, bo zawsze ta pora roku działa na mnie jakoś depresyjnie. 

Ostatnie podsumowie (po 3 miesiącach) znajdziecie tutaj (klik). I szczerze od tego czasu moje zdanie o Ameryce się nie zmieniło. 
W ciągu tych kolejnych 3 miesięcy w sumie całkiem sporo podróżowałam. Generalnie zaliczyłam już 11 stanów + Waszyngton DC. Super byłoby utrzymać tempo 2 stany/miesiąc, ale nie wydaje mi się to realne :P Planuję wkrótce opisać tutaj co nieco. Zima całkiem szybko mi minęła, bo 3 razy w tygodniu, zaraz po pracy, jeździłam na zajęcia (hiszpański i hula hoop). Także nie bardzo miałam nawet czas, żeby spotykać się z kimś po pracy, czy odpisywać na wiadomości nawet, a co dopiero pisac na blogu... Jednak chcę do tego wrócić, bo wiem, że to dobra forma uwiecznienia wszystkiego. W końcu też zakupiłam aparat, więc zdjęcia będą lepszej jakości :)

Jeśli chodzi o aupairowanie... Muszę przyznać, że bardziej czuję się jak mama, niż au pair, no ale cóż..
Wiem już dokładnie jak wygląda wychowywanie dzieci, i wiem, że nie jest to łatwy kawałek chleba.Ale z tego zdawałam sobie sprawę już wcześniej. Wiem też, że poradziłabym sobie, gdybym nią była.  Jednak denerwujące jest to, kiedy wiesz, że to ty bardziej wychowujesz cudze dziecko, niż rodzice...no ale cóż. My tu jesteśmy na rok, robimy, co do nas należy i tyle. Opiekując się 2latką muszę poświęcić jej dużo uwagi, cierpliwości..ale po tych 6 miesiącach widzę ogromne owoce swojej pracy. Dosłownie. Widzę, jak się rozwija każdego dnia, jak rozwija swoje umiejętności. Kiedy przyjechałam tutaj, znała kilka słow. Teraz można z nią właściwie rozmawiać. Dalej niesamowite wydaje mi się to, że w wieku 2 lat zna wszystkie literki, liczby do 10, i umie liczyć sama do pięciu! A dopiero co skończyła 2 latka. O tym, ile zwierząt potrafi naśladować już nie wspomnę. Ostatnio też okazało się, że zna z każdej książki, z każdej strony przynajmniej jedno słowo, więc zanim ja zacznę czytać, to ona mówi o czym to będzie. Niesamowite:) I to jest piękne, że widzę, że rzeczywiście moja praca przynosi efekty. Nie jest to tylko siedzenie z dzieckiem od - do. Ale kształtowanie tej małej osóbki. Cieszę sie tym bardziej, że hości to doceniają (przynajmniej tak mówią, chociaż tyle...). Nawet dziś o tym rozmawialiśmy. 

Generalnie wszystko u mnie w porządku. I jeśli ktoś się o mnie martwi, to nie ma potrzeby - daję radę :)  Teraz czas zacząć się zastanawiać, czy wracać, czy przedłużać... Co wcale nie jest ani proste, ani oczywiste..

Pozdrowienia z Chicago! :)

1 komentarz:

  1. Widzę, że powoli każdy z nas staje przed dylematem - przedłużać czy wracać. Totalnie się zgadzam, że nie jest to ani proste, ani oczywiste.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń