Przez ten cały staż (z którego nawiasem mówiąc nie jestem zadowolona) jakoś mało mnie tu.
Jak Wam minął piątek trzynastego? Ja szczerze mówiąc nie jestem przesądna, ale wolę nie przechodzić pod słupami:P hehe Dlatego też wczoraj wolałam zostać w domu, zwłaszcza po poprzednim tygodniu! Prawie napisałam posta o ty co się wtedy działo, ale go nie skończyłam tydzień minął i nie dodałam.
W każdym razie u mnie ten piątek trzynastego był zdecydowanie wcześniej i się przeciągnął na cały tydzień! Ale żeby nie było, w ten czwartek też ktoś musiał mi popsuć humor.
Właściwie to mogę Wam przedstawić ten poprzedni pechowy tydzień, bo notka była napisana, więc czytajcie (o ile komuś chce się przebrnąć przez tyle tekstu:P)
Nie wiem co się dzieje, ale tak pechowego tygodnia to jeszcze chyba nigdy nie miałam! Całe szczęście, że się skończył! Mam nadzieję, że ten będzie lepszy :)
Zacznijmy od początku:
PONIEDZIAŁEK
Jak wiecie to był pierwszy dzień mojego stażu. Wsiadłam do autobusu, i generalnie na miejscu powinnam być chwilę przed czasem, ale co? Ale musiały być korki w poniedziałek o 8 rano, w wakacje... Ja nie wiem gdzie ci ludzie jadą... No i oczywiście się spóźniłam. Jakieś pół godziny. Co prawda w tej firmie nie ma takich żelaznych zasad (na szczęście), że się przychodzi równo o 9.30 a wychodzi o 17.30, co do tego to nie ma problemu, o czym mnie poinformowała na rozmowie moja przełożona. No i w dodatku oni mi nic nie płacą, bo staż jest bezpłatny, więc też nie mogą wymagać ode mnie nie wiadomo czego :P ALE ja nie lubię się spóźniać, tym bardziej na samym początku.. Dojechałam cała mokra przez ten upał. Na miejscu okazało się, że nie ma D.(mojej przełożonej) bo wyszła na spotkanie. No pięknie się to wszystko zaczyna po prostu. Zostałam wszystkim przedstawiona przez innego pana, dostałam swoje miejsce pracy tj. komputer i biurko. Zgadnijcie jakie dostałam pierwsze zadanie!:P "No to idź sprawdź sobie facebook'a i pocztę, a potem my do ciebie przyjdziemy". :D hah no pięknie.. Tylko takie rzeczy to ja mogę robić w domu, bez tłuczenia się autobusem w takie upały do Warszawy i wydawania pieniędzy na bilety... Potem przyszła K. (moja bezpośrednia przełożona) i zleciła mi coś do wyszukania. Miałam okazję uczestniczyć w zebraniu działowym, dostałam kolejną rzecz do wyszukania, jednak jak na razie tej drugiej rzeczy nikt nie sprawdził...
WTOREK
Pojechałam znowu do pracy, dokończyłam to, co zaczęłam wyszukiwać poprzedniego dnia. I właściwie siedziałam tam do 17 bez powodu. Wkurzona byłam, bo to takie bez sensu. Już nawet nie miałam co robić na tym komputerze, bo zwiedziłam wszystkie blogi, pocztę, facebooka i wszystko inne. Nowe zlecenie dostałam dopiero na ostatnie pół godziny.
ŚRODA
Zaspałam! Budzik nie zadzwonił! Pierwsze co, to telefon do mamy, co mam robić - działanie odruchowe, zaraz po przebudzeniu i zobaczeniu godziny:P była 8.40 a o tej godzinie powinnam już być blisko celu.
Przynajmniej miałam co robić w pracy, i dzień jako tako zleciał, nawet w miarę szybko.
CZWARTEK
Nie zaspałam! Ale spotkało mnie coś zdecydowanie gorszego:/ To już było po prostu apogeum mojego pecha! Nic nie zapowiadało katastrofalnego dnia, byłam w pracy przed czasem. Najpierw posprawdzałam 'swoje strony' (czyt. fb, poczta, blogi itd. itp.), bo i tak nie mam co tu robić. Potem zabrałam się za kontynuowanie rozpoczętej wcześniej pracy, która polegała na wyszukiwaniu informacji w internecie, a następnie wklepywaniu ich do exela. Nagle na dole pojawił mi się szary pasek, więc na niego kliknęłam, bo myślałam, że coś mi się zacięło. Najlepszy ten komputer, na którym pracuje, to nie jest:P I pokazało mi się coś, co przyprawiło mnie niemal o palpitacje serca. Nie zrobiłam niestety żadnego zdjęcia, ale nie będę Wam opisywać co zobaczyłam na ekranie komputera, bo znalazłam zdjęcie w internecie, które powie wszystko. Otóż na moim ekranie pojawiło się coś takiego:
Zupełnie nie wiedziałam co robić bo komputer nie odpowiadał na żadne komendy..Najpierw sms do koleżanki z opisem sytuacji, bo komuś przecież musiałam się wyżalić! :) Wyłączyłam go, licząc, że jak włączę to wszystko wróci do normy. Niestety po włączeniu było wciąż to samo. Powtarzałam na zmianę wyłączanie, włączanie, wylogowywanie i uruchamianie ponownie. Ale dalej było to samo;/ Co byście poczuły widząc taka informację? Co byście zrobiły? Dla mnie jedna wielka masakra, bo coś takiego to raz, a dwa, że pierwszy tydzień w pracy i taka akcja, a trzy, że nie miałam do kogo zwrócić się z tym problemem:/ W tej firmie są starsi ludzie ode mnie, i nikt się ze mną za bardzo nie spoufala. No i w dodatku ta treść tego: jakieś nielegalne treści, pornografia... Co to ma być! Myślałam, że może to taki 'chrzest bojowy' bo jestem nowa w firmie, i ktoś administrujący komputery zrobił mi kawał, ale chyba jednak nie... Nie miałam wyjścia, więc poszłam do D. z pytaniem, czy mają jakiegoś informatyka w firmie, bo mam problem z komputerem. Zadzwoniła do jakiegoś gościa, który przyjechał po kilku godzinach, a ja w tym czasie pracowałam na innym komputerze. Okazało się, że to wirus - trojan, a komputer będzie naprawiony dopiero na poniedziałek....
PIĄTEK
Po wczorajszych przeżyciach, aż się bałam myśleć co przyniesie piątek. No i słusznie! Bo mimo obawy, że znowu zaśpię i nastawienia 2 budzików oraz zaangażowania mamy do budzenia mnie (poprosiłam, żeby zadzwoniła do mnie, bo ona i tak wcześniej wstaje i zaczyna pracę) znowu zaspałam! :( Tym razem obudziłam się sama, zdziwiona, ze budzik jeszcze nie dzwonił. Byłam ciekawa, która jest godzina, więc zerknęłam na telefon, i co widzę? Bateria padła! No żesz.. Wiedziałam, że już na bank zaspałam i aż bałam się zobaczyć, która godzina.. Była 9.30! Czyli powinnam być już na miejscu...15 minut i byłam gotowa, ale nie miałam od siebie autobusu, więc musiałam iść na inny przystanek, który jest oddalony o dobry kilometr od mojego domu, więc szybki marsz, a na koniec nawet bieg i zdążyłam. W autobusie nie zauważyłam jednego stopnia, i tak się potknęłam, że gdybym nie złapała się siedzenia, to leżałabym jak długa! Oczywiście w pracy nikt nic nie mówił, bo jak pisałam wcześniej tam nie ma takich sztywnych zasad, tym bardziej co do mnie. Dzień jakoś minął. Wracałam do domu, i zawsze puszczam tacie sygnał, żeby wyjechał po mnie na przystanek, bo mam dość daleko z niego do domu. Sygnał puściłam, telefon padł, tata się nie domyślił... Echh, no nic, ciepło było, stwierdziłam, że spacer dobrze mi zrobi. Ale kiedy już byłam blisko domu, mijał mnie samochodem sąsiad. Oczywiście musiał przejechać szybko przez kałuże i mnie ochlapać! W domu także oczywiście musiał mnie wkurzyć brat, no bo jakby inaczej. Jeszcze wchodzę na facebook'a, a tam koleżanki się kłócą, bo nie ma miejsc na wyjeździe, na który chciałyśmy jechać... I tak sobie myślę, że dziś to jak 13 piątek, i tak myślę, myślę, o kurde! przecież za tydzień jest 13 piątek! Z tym szczęściem, to lepiej się nie ruszać z domu...
No co za fart z tym całym tygodniem!
Sobota i niedziela były już bardziej normalne:)
Ah, zapomniałabym! W sobotę okazało się, że dostałam się na drugi kierunek, mimo, że nie zapłaciłam opłaty rekrutacyjnej, bo nie byłam i wciąż nie jestem przekonana, czy chcę na niego iść. Na pewno nie chcę dłużej czekać na wyjazd jako au-pair, między innymi stąd ten dylemat.. Termin składania dokumentów mija 19 lipca, więc mam jeszcze chwilę czasu na podjecie decyzji! :)
A więc tak wyglądał mój poprzedni tydzień, ten już na szczęście był spokojniejszy, ale denerwuje mnie sama praca, jeszcze 2 tygodnie i mam nadzieję, że koniec:)
Sam piątek 13 był dla mnie zdecydowanie spokojniejszy, bo nie działo się nic:)
Wzięłam wolny dzień, wyspałam się. Ah! Miałam tak głupi sen, na miarę takiego dnia, że się obudziłam zalana łzami. Chciałam rano poćwiczyć, ale nie chciała mi się włączyć płyta DVD. I to właściwie tyle złego:) Zajęłam się komputerem, rozmowami ze znajomymi, a na koniec dnia upiekłam 2 ciasta: drożdżowe, które już Wam pokazywałam, oraz po raz pierwszy jagodowo-kokosowe z nutką cytrynową. To ze względu na to, że mój tata ma jutro imieniny, a dziś będziemy mieli gości. Dziś już próbowałam i oba wyszły pyszne:) Dlatego coś czuję, że mogą nie dotrwać jutra i niespodziewanych gości, więc chyba będę musiała upiec kolejne:) A tymczasem zabieram się za sprzątanie!
PS Wkrótce pokażę Wam kolejne nabytki kosmetyczne:)
PS2 Wiele z Was na swoich blogach pyta o pokazywanie zakupów itd., więc co do mnie - jestem jak najbardziej za!:) Jak widzicie sama pokazuję:) A poza tym, nie jestem aupairką póki co, więc nie mam notek tego typu, dlatego pokazuję Wam co innego. Promocje to moja specjalność, gotowanie bardzo lubię, więc czemu by się z Wami tym nie podzielić?:)
Przepraszam za meega długą notkę, jeśli ktoś dobrnął do końca to zasługuje na moje oklaski! :D
Buziaki:*
PIĄTEK
Po wczorajszych przeżyciach, aż się bałam myśleć co przyniesie piątek. No i słusznie! Bo mimo obawy, że znowu zaśpię i nastawienia 2 budzików oraz zaangażowania mamy do budzenia mnie (poprosiłam, żeby zadzwoniła do mnie, bo ona i tak wcześniej wstaje i zaczyna pracę) znowu zaspałam! :( Tym razem obudziłam się sama, zdziwiona, ze budzik jeszcze nie dzwonił. Byłam ciekawa, która jest godzina, więc zerknęłam na telefon, i co widzę? Bateria padła! No żesz.. Wiedziałam, że już na bank zaspałam i aż bałam się zobaczyć, która godzina.. Była 9.30! Czyli powinnam być już na miejscu...15 minut i byłam gotowa, ale nie miałam od siebie autobusu, więc musiałam iść na inny przystanek, który jest oddalony o dobry kilometr od mojego domu, więc szybki marsz, a na koniec nawet bieg i zdążyłam. W autobusie nie zauważyłam jednego stopnia, i tak się potknęłam, że gdybym nie złapała się siedzenia, to leżałabym jak długa! Oczywiście w pracy nikt nic nie mówił, bo jak pisałam wcześniej tam nie ma takich sztywnych zasad, tym bardziej co do mnie. Dzień jakoś minął. Wracałam do domu, i zawsze puszczam tacie sygnał, żeby wyjechał po mnie na przystanek, bo mam dość daleko z niego do domu. Sygnał puściłam, telefon padł, tata się nie domyślił... Echh, no nic, ciepło było, stwierdziłam, że spacer dobrze mi zrobi. Ale kiedy już byłam blisko domu, mijał mnie samochodem sąsiad. Oczywiście musiał przejechać szybko przez kałuże i mnie ochlapać! W domu także oczywiście musiał mnie wkurzyć brat, no bo jakby inaczej. Jeszcze wchodzę na facebook'a, a tam koleżanki się kłócą, bo nie ma miejsc na wyjeździe, na który chciałyśmy jechać... I tak sobie myślę, że dziś to jak 13 piątek, i tak myślę, myślę, o kurde! przecież za tydzień jest 13 piątek! Z tym szczęściem, to lepiej się nie ruszać z domu...
No co za fart z tym całym tygodniem!
Sobota i niedziela były już bardziej normalne:)
Ah, zapomniałabym! W sobotę okazało się, że dostałam się na drugi kierunek, mimo, że nie zapłaciłam opłaty rekrutacyjnej, bo nie byłam i wciąż nie jestem przekonana, czy chcę na niego iść. Na pewno nie chcę dłużej czekać na wyjazd jako au-pair, między innymi stąd ten dylemat.. Termin składania dokumentów mija 19 lipca, więc mam jeszcze chwilę czasu na podjecie decyzji! :)
A więc tak wyglądał mój poprzedni tydzień, ten już na szczęście był spokojniejszy, ale denerwuje mnie sama praca, jeszcze 2 tygodnie i mam nadzieję, że koniec:)
Sam piątek 13 był dla mnie zdecydowanie spokojniejszy, bo nie działo się nic:)
Wzięłam wolny dzień, wyspałam się. Ah! Miałam tak głupi sen, na miarę takiego dnia, że się obudziłam zalana łzami. Chciałam rano poćwiczyć, ale nie chciała mi się włączyć płyta DVD. I to właściwie tyle złego:) Zajęłam się komputerem, rozmowami ze znajomymi, a na koniec dnia upiekłam 2 ciasta: drożdżowe, które już Wam pokazywałam, oraz po raz pierwszy jagodowo-kokosowe z nutką cytrynową. To ze względu na to, że mój tata ma jutro imieniny, a dziś będziemy mieli gości. Dziś już próbowałam i oba wyszły pyszne:) Dlatego coś czuję, że mogą nie dotrwać jutra i niespodziewanych gości, więc chyba będę musiała upiec kolejne:) A tymczasem zabieram się za sprzątanie!
PS Wkrótce pokażę Wam kolejne nabytki kosmetyczne:)
PS2 Wiele z Was na swoich blogach pyta o pokazywanie zakupów itd., więc co do mnie - jestem jak najbardziej za!:) Jak widzicie sama pokazuję:) A poza tym, nie jestem aupairką póki co, więc nie mam notek tego typu, dlatego pokazuję Wam co innego. Promocje to moja specjalność, gotowanie bardzo lubię, więc czemu by się z Wami tym nie podzielić?:)
Przepraszam za meega długą notkę, jeśli ktoś dobrnął do końca to zasługuje na moje oklaski! :D
Buziaki:*